Kosmetyki z apteki bezpieczniejsze?

Kosmetyki z apteki
Autorytet aptekarza często działa lepiej niż najdroższa reklama. Producentom kosmetyków niewątpliwie opłaca się wstawianie swoich produktów do aptek, ale czy nam również? Czy wszystkie kosmetyki z apteki są dla nas bezpieczne?
/ 04.03.2013 15:49
Kosmetyki z apteki

Kosmetyki z apteki bezpieczniejsze od tych z drogerii?

Niejedna z nas, chcąc kupić dobry krem, kieruje kroki nie do drogerii, lecz do apteki. Nie jest dla nas istotne, że wydamy tam kilkadziesiąt złotych więcej niż w sklepie kosmetycznym, bo przeważnie myślimy, że nabywamy towar o wyjątkowym składzie, jakości i działaniu. Takie społeczne przekonanie wynika z wizerunku apteki jako miejsca promocji zdrowia. Konsument darzy farmaceutę dość dużym zaufaniem, ponieważ jego wiedza o danym produkcie jest zwykle większa niż sprzedawcy w drogerii. Zatem po wysłuchaniu wyczerpującej informacji na temat danego kosmetyku chętnie go nabywamy.

Jednak nie należy ulegać iluzji. Wszystkie kosmetyki na rynku podlegają tym samym przepisom prawnym zawartym w ustawie o kosmetykach. Nie ma znaczenia miejsce sprzedaży czy ich przeznaczenie. Obowiązują je identyczne wymogi dotyczące składu, oznakowania oraz bezpieczeństwa stosowania. Mitem jest teoria mówiąca o tym, że kosmetyk w drogerii podlega ustawie o kosmetykach, a kosmetyk w aptece ustawie o prawie farmaceutycznym. Nie ma czegoś takiego jak „kosmetyki apteczne”, a te sprzedawane w aptekach właściwie nie różnią się składem od pozostałych.

Producenci kosmetyków doskonale zdają sobie sprawę z tego, że konsumenci wierzą w „szczególną moc” produktów kupionych w aptece, więc przygotowują je specjalnie pod tę gałąź sprzedaży. Części z tych środków w ogóle nie można kupić w drogeriach.

Kosmetyki a farmaceutyki

Taki towar wyróżnia się na przykład specjalnie zaprojektowanym pudełkiem czy pojemniczkiem, którego kolor lub wzór jest zbliżony do opakowań środków farmaceutycznych. Produkty te mają także specjalne przeznaczenie, np. ich zadaniem jest korygowanie widocznych skutków niektórych chorób.

Jednak przygotowanie kosmetyków, które mają trafić do klientów aptek, nie jest wcale takie proste. Stosunkowo łatwo może tu dojść do przekroczenia pewnych granic, czego skutkiem jest zakwestionowanie danego produktu przez Państwową Inspekcję Sanitarną. Dzieje się tak, gdy na przykład opakowanie wyprodukowanego kosmetyku swym wyglądem za bardzo przypomina opakowanie produktu leczniczego.

Duże znaczenie ma także skład specyfiku. Jeśli zmodyfikujemy recepturę danego kosmetyku, dodając do niego składnik, który może być wyłącznie częścią produktu leczniczego, to automatycznie dany towar przestaje być kosmetykiem, a staje się środkiem leczniczym. Gdy na opakowaniu znajdzie się informacja, że ten konkretny produkt zapobiega danej chorobie lub leczy jej objawy, tym samym przestaje on podlegać ustawie o kosmetykach, a zostaje włączony pod ustawę dotyczącą prawa farmaceutycznego. Zatem w świetle prawa dany produkt na rynku funkcjonuje albo jako lek, albo jako kosmetyk. Nie może być jednym i drugim.

Polecamy: Naturalne kosmetyki – jak je rozpoznać?

Obowiązkiem każdego producenta jest posiadanie kompletnej dokumentacji, która zawiera wszelkie dane o surowcach oraz o samym produkcie (ocena bezpieczeństwa, wyniki badań potwierdzające deklarowane działanie itp.). Jednak sama ustawa o kosmetykach nie obliguje producenta do pozyskania jakichkolwiek dokumentów dotyczących wprowadzenia produktu do obrotu. Nie istnieje coś takiego jak atesty czy pozwolenia w odniesieniu do kosmetyków. Jedyne, co musi zrobić producent przed dniem wprowadzenia kosmetyku na rynek, to zgłoszenie go w Krajowym Systemie Informowania o Kosmetykach (KSIoK). Jednak wytwórca nie musi przedstawiać na żądanie dystrybutora potwierdzenia, że dany produkt jest zgłoszony w KSIoK.

W prawie farmaceutycznym znajduje się jeden artykuł, który porusza kwestię produktów kosmetycznych, które nie mogą być dystrybuowane przez hurtowanie farmaceutyczne. Brzmi on następująco:

Art. 72, pkt. 5: „Hurtownie farmaceutyczne mogą również prowadzić obrót hurtowy środkami kosmetycznymi, w rozumieniu art. 2 ustawy z dnia 30 marca 2001 r. o kosmetykach (Dz. U. Nr 42, poz. 473 oraz z 2003 r. Nr 73, poz. 659, Nr 189, poz. 1852 i Nr 208, poz. 2019 oraz z 2004r. Nr 213, poz. 2158.), z wyłączeniem kosmetyków przeznaczonych do perfumowania lub upiększania”.

Apteki - trzeci kanał sprzedaży kosmetyków

Według danych firmy MEMRB International Polska, która zajmuje się badaniami marketingowymi, apteki są trzecim pod względem wartości kanałem sprzedaży kosmetyków do pielęgnacji twarzy i ciała. Zauważono także, że istnieje taka grupa konsumentów, która kupuje wyłącznie kosmetyki z apteki.

Wśród klientów kupujących produkty pielęgnacyjne w aptece są zarówno tacy, którzy przychodzą tam specjalnie w celu nabycia danego towaru, jak i ci, którzy przy okazji kupowania leku za fachową poradą nabywają odpowiadający ich problemom produkt kosmetyczny.

Wynika z tego, że umieszczanie kosmetyków w aptekach to czysty chwyt marketingowy. Niezależnie od kanału dystrybucji, każdy produkt dopuszczony do sprzedaży musi przejść rygorystyczną ocenę bezpieczeństwa. Wiąże się to z przebyciem kilkuetapowej procedury, której głównym zadaniem jest szczegółowa analiza zarówno danych toksykologicznych poszczególnych składników, jak i  wyników badań już gotowego środka. Wszystkie kosmetyki podlegają ustawie o kosmetykach, zatem z prawnego punktu widzenia nie ma takiej grupy produktów jak „kosmetyki apteczne”. Natomiast produkty kosmetyczne kupowane w aptekach nie mają specjalnego i niezawodnego składu. Szczególny skład każdego kosmetyku, niezależnie od jego miejsca sprzedaży, jest zależny wyłącznie od producenta i musi być zgodny z ustawą o kosmetykach. Zatem wniosek jest jeden: o bezpieczeństwie produktów pielęgnacyjnych nie decyduje miejsce ich zakupu.

Zobacz także: Co to jest płyn micelarny?

Tekst: Anna Pasternak

Redakcja poleca

REKLAMA